„Za granicą w czasie pandemii”
Kiedy w głowie pojawia się pomysł wyjechania na studia zagraniczne jako tzw. „Erasmus” towarzyszy mu mnóstwo wyobrażeń o tym gdzie i jak spędzimy ten czas. W moim przypadku od zawsze miejsce jest jedno – Portugalia ale plany na spędzenie tego czasu zawsze są inne. Podróżowanie w nowe miejsca, poznawanie nowych ludzi z różnych stron świata, poznawanie kultury głębiej i głębiej, odkrywanie, przeżywanie i budowanie nowych wspomnień. Zawsze tak samo pozytywne nastawienie, radość i delikatna adrenalina przed tym co nowe. Tym razem było tak samo, ale…
Do Portugalii wyjechałam w lutym, wtedy jeszcze nikt nie traktował wirusa poważnie, wszyscy mówili „to tylko grypa, po co ta panika”. Podobnie było w Portugalii, na początku typowe życie studenckie, nowi ludzie wspólne wycieczki, imprezy. Niestety później, kiedy w głowie każdego pojawiło się słowo „pandemia” wtedy wszyscy zaczęli być bardziej ostrożni. Trzeba przyznać, że początek nie był łatwy, panika, masa ludzi w sklepach wykupująca puszki i alkohol medyczny. Wszyscy studenci zagraniczni zaczęli zadawać sobie pytanie „zostać czy wracać do domu?”. Ja zostałam i wcale tego nie żałuje. Uczelnia zamknęła się dość szybko, na początku marca, ale bardzo sprawnie przeszła na nauczanie zdalne. Nie było z tym żadnych problemów, wykładowcy starali się jak najlepiej prowadzić zajęcia i byli do dyspozycji studentów nawet częściej niż fizycznie na uczelni. Można było odczuć, że każdy szczerze się wspiera. Być może brakowało trochę uczelnianego gwaru, ale mimo to studiowanie było przyjemne. Jeśli chodzi o to typowe „ życie Erasmusa” to tutaj też można było poznać jego smak. ESN – Erasmus student network, czyli organizacja zajmująca się studentami zagranicznymi organizowała różne wydarzenia, quizy czy gry online więc się nie nudziliśmy. Oczywiście nie można porównać tego do Erasmusa sprzed pandemii, ale jak na te okoliczności i tak było warto.
Co potem? Potem przyszedł czas na zrealizowanie praktyki studenckiej. Ja chciałam zostać w Portugali i tak też zrobiłam. Udało mi się nawiązać kontakt ze wspaniałą organizacją zajmującą się wymianą kulturową, nauczaniem języków oraz pomaganiem obcokrajowcom czy imigrantom odnaleźć się w ich nowej rzeczywistości. Działaliśmy podobnie, w większości wydarzenia były online, ale nadal dawało to wszystkim dużo siły i radości. Kiedy pandemia zaczęła troszkę ustępować, a zakazy zmniejszyły się, można było odczuć, że wracamy do życia. Pikniki, obiady w restauracji czy drink z przyjaciółmi, to wszystko pokazało, że żyjemy już normalnie. Ale czy na pewno? Nie wiemy co wydarzy się jesienią, czy znów to „życie w sieci”, które do tej pory uważaliśmy za uzależniające i być może nie do końca „zdrowe” stanie się naszym realnym życiem i kontaktem ze światem? Nie wiemy. Wiemy jedynie, że nie warto czekać na to co będzie później bo nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Żyjemy teraz w innej rzeczywistości i nie wiemy ile to potrwa dlatego ja zachęcam każdego, kto czuje, że chce zaznać smaku życia w innym kraju i poznawać to co nowe do wzięcia udziału w programie Erasmus +.
Agnieszka Florczyk
Odwiedź nas:
Facebook
YouTube
Instagram
Tik-Tok