Czterdziestka dzieci, które wakacje spędzają w mieście, odwiedziła Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Koninie. Mimo upału i duchoty, szczególnie chłopcy chętnie przymierzali ciężki łańcuch z reprezentacyjnego stroju rektora, ale na dłuższy wykład, nawet w auli, ochoty nie miał nikt.
Dzieci uczestniczą w dwutygodniowych półkoloniach zorganizowanych przez Towarzystwo Inicjatyw Obywatelskich. – Program mają szczelnie wypełniony, właściwie każdego dnia jesteśmy z nimi w innym miejscu. Dużo zobaczyły i jeszcze zobaczą, no i bardzo chciałyśmy, żeby odwiedziły również konińską PWSZ – mówi Zofia Wesołowska, doświadczona nauczycielka, która od wielu lat opiekuje się dziećmi podczas wakacji. Pytana, czy się nie męczy, szczególnie kiedy tak gorąco, odpowiada lekko zdziwiona: – Ja to lubię. Trzeba przyznać, że to rzadka dziś odpowiedź.
Ponieważ nie ma już zajęć, na uczelni panuje spokój (choć na Wydziale Budownictwa, Mechaniki i Inżynierii Środowiska atmosfera jest nieco nerwowa, bo trwają obrony prac inżynierskich), ale może to dla dzieci lepiej, bo spokojnie mogą zajrzeć tam, gdzie w innych dniach byłoby to niemożliwe. Na przykład do na ogół niedostępnego gabinetu rektora. Oprowadzający wyjaśniają rolę rektora, a któreś z nich zapewnia, że na pewno to zapamięta, bo „rektor, to prawie jak dyrektor w naszej szkole”. Chętnie sprawdzają miękkość foteli, choć jeszcze bardziej podoba im się miękkość kołnierza u rektorskiej togi. O przymiarkę nikt nie prosi, bo za gorąco, ale podany „do rąk własnych” łańcuch wszyscy po kolei wieszają sobie na szyi. Najniższym sięga znacznie poniżej pasa.
Dzieci podczas wizyty w PWSZ w Koninie zaglądają również między regały archiwum, zasiadają w najwyższych rzędach amfiteatralnej sali wykładowej i rozglądają się po Dziale Dydaktyki, gdzie jego pracownice pokazują elektroniczne legitymacje studenckie. Chwilę opowiada im o „studiach trochę w mundurze”, czyli na bezpieczeństwie wewnętrznym, dr Artur Zimny, dziekan Wydziału Społeczno-Humanistycznego. Nim wyjdą pół godziny później z głównego budynku, ku własnej uciesze rozpoznają dziekana WS-H w todze i birecie na zdjęciu w gablocie.
Wycieczkę po uczelni kończą w bibliotece. Chętnie testują działanie bramki, choć jej funkcja ich nie zaskakuje. – Phi, w każdym sklepie takie są, żeby ludzie nie kradli – prycha kilkoro. Po pogadance pani bibliotekarki o książkach dla studentów z ulgą siadają na chwilę w czytelni. – Myślałam, że w takich dużych szkołach jest chłodniej – westchnęła jedna z dziewczynek energicznie machając koło nosa promocyjną ulotką uczelni. Może zapamięta tę wizytę i kiedyś tu wróci w zupełnie innym charakterze.
aria
Dzieci uczestniczą w dwutygodniowych półkoloniach zorganizowanych przez Towarzystwo Inicjatyw Obywatelskich. – Program mają szczelnie wypełniony, właściwie każdego dnia jesteśmy z nimi w innym miejscu. Dużo zobaczyły i jeszcze zobaczą, no i bardzo chciałyśmy, żeby odwiedziły również konińską PWSZ – mówi Zofia Wesołowska, doświadczona nauczycielka, która od wielu lat opiekuje się dziećmi podczas wakacji. Pytana, czy się nie męczy, szczególnie kiedy tak gorąco, odpowiada lekko zdziwiona: – Ja to lubię. Trzeba przyznać, że to rzadka dziś odpowiedź.
Ponieważ nie ma już zajęć, na uczelni panuje spokój (choć na Wydziale Budownictwa, Mechaniki i Inżynierii Środowiska atmosfera jest nieco nerwowa, bo trwają obrony prac inżynierskich), ale może to dla dzieci lepiej, bo spokojnie mogą zajrzeć tam, gdzie w innych dniach byłoby to niemożliwe. Na przykład do na ogół niedostępnego gabinetu rektora. Oprowadzający wyjaśniają rolę rektora, a któreś z nich zapewnia, że na pewno to zapamięta, bo „rektor, to prawie jak dyrektor w naszej szkole”. Chętnie sprawdzają miękkość foteli, choć jeszcze bardziej podoba im się miękkość kołnierza u rektorskiej togi. O przymiarkę nikt nie prosi, bo za gorąco, ale podany „do rąk własnych” łańcuch wszyscy po kolei wieszają sobie na szyi. Najniższym sięga znacznie poniżej pasa.
Dzieci podczas wizyty w PWSZ w Koninie zaglądają również między regały archiwum, zasiadają w najwyższych rzędach amfiteatralnej sali wykładowej i rozglądają się po Dziale Dydaktyki, gdzie jego pracownice pokazują elektroniczne legitymacje studenckie. Chwilę opowiada im o „studiach trochę w mundurze”, czyli na bezpieczeństwie wewnętrznym, dr Artur Zimny, dziekan Wydziału Społeczno-Humanistycznego. Nim wyjdą pół godziny później z głównego budynku, ku własnej uciesze rozpoznają dziekana WS-H w todze i birecie na zdjęciu w gablocie.
Wycieczkę po uczelni kończą w bibliotece. Chętnie testują działanie bramki, choć jej funkcja ich nie zaskakuje. – Phi, w każdym sklepie takie są, żeby ludzie nie kradli – prycha kilkoro. Po pogadance pani bibliotekarki o książkach dla studentów z ulgą siadają na chwilę w czytelni. – Myślałam, że w takich dużych szkołach jest chłodniej – westchnęła jedna z dziewczynek energicznie machając koło nosa promocyjną ulotką uczelni. Może zapamięta tę wizytę i kiedyś tu wróci w zupełnie innym charakterze.
aria
Odwiedź nas: Facebook YouTube Instagram Tik-Tok
Spis pracowników